Z pamiętnika burmistrza Andreasa Kuhna

2016-09-25 16:00:00 (ost. akt: 2016-09-26 13:08:08)

W sierpniu 1914 roku, po stuletnim okresie pokoju, Prusy Wschodnie stały się teatrem bitwy, która choć swym zasięgiem objęła wiele miejscowości na Warmii i Mazurach to w historii zapisała się jako bitwa pod Tannenbergiem. W centrum tych dramatycznych wydarzeń znalazła się Nidzica.

Z pamiętnika burmistrza Andreasa Kuhna
Jak twierdzi olsztyński regionalista, Rafał Bętkowski: przygraniczne położenie może być źródłem rozlicznych korzyści, ale może być także powodem wielu płynących stąd zagrożeń. W sierpniu 1914.

Mazurska Nidzica wolna była od wojska, mimo tego na domy jej spokojnych obywateli spadły setki artyleryjskich pocisków. Rosjanie mieli wystrzelić w kierunku Nidzicy około trzystu granatów i szrapneli, niszcząc w ciągu trzech godzin dwie piąte budynków miasta, w tym większość budynków wokół rynku. Według Rosjan bombardowanie było odwetem za ostrzelanie przez mieszkańców kozackich patroli.

Szczegółowe relacje z tego okresu pozostawił w swoim pamiętniku ówczesny burmistrz Nidzicy Andreas Kuhn, który mimo masowej ucieczki mieszkańców w głąb Prus, pozostał na posterunku i opiekował się miastem. W 102 rocznicę bitwy, przywołajmy opowieść, którą spisał dla potomnych ówczesny włodarz Neidenburga. Swoje wspomnienia Kuhn zaczyna od opisu mobilizacji armii i wkroczenia oddziałów mających bronić miasto.

Mobilizacja sił. Kwaterowanie
Drugi sierpnia roku 1914 był pierwszym dniem mobilizacji sił. Wkrótce wkroczył tu (do Nidzicy) III Batalion Pułku Piechoty pod dowództwem Majora Maerckera, a niedługo po nim nadszedł II Batalion tegoż samego Pułku dowodzony przez Pułkownika Mecke.

Od tegoż momentu przybywał tu oddział za oddziałem, a wszystkie one musiały zostać przyjęte w obręb zabudowań miasta. Przepełnione wojskiem były nie tylko domy prywatne, lecz także wszystkie zabudowania publiczne, takie jak: zamek, kościół ewangelicki i katolicki, synagoga, gimnazjum, szkoła podstawowa, hala sportowa, zimowa szkoła rolnicza, ratusz, główny urząd celny, sala Niebieskiego Krzyża i obydwie sale Bürgerhalle.

Panował ciągły ruch. Mimo tego, kwaterowanie oddziałów, o czym też zapewniali mnie obaj dowódcy, udało się znakomicie. Osobiście organizowałem kwaterowanie i w istocie wielokrotnie nie miałem czasu nawet na to, by zmienić ubranie. Napływające oddziały po przybyciu przeważnie posilały się na rynku kawą i bułkami maślanymi, po czym prowadzone były na kwatery przez najętych pomocników. Kawa parzona była na rachunek Ojczyźnianego Związku Kobiet (Vaterländischer Frauenverein) i dostarczana wojskom w wiadrach przez kobiety i młode dziewczęta. Inne młode dziewczęta prześcigały się w rozdawaniu żołnierzom widokówek i kartek pocztowych.

Moje obie córki, Hildegard i Käthe, poświęciły swoje oszczędności na zakup widokówek i radowały się, że mogą nimi obdarować odpowiednio wielu żołnierzy. I oto było się świadkiem najosobliwszych obrazów podczas wypisywania kartek. Szeregowi leżeli wzdłuż chodnika, inni to stali w długich rzędach wzdłuż ściany i pisali, jeszcze inni pochylonymi plecami służyli sąsiadowi za pulpit do pisania. Dwudziestego pierwszego sierpnia kwaterowanie obejmowało około 6000 mężczyzn i 1000 koni. Po wkroczeniu rosyjskiej Armii Samsonowa do Prus, 21 sierpnia oddziały niemieckie, które miały bronić miasta opuściły Nidzicę. Było to wielkim zaskoczeniem dla władz miast i wywołało duży niepokój u mieszkańców.

Ucieczka mieszkańców
Tegoż dnia wszystkie oddziały wycofały się nagle do Olsztynka (Hohenstein), poddając się tym samym nadchodzącej dominacji nieprzyjaciela. Wycofanie się oddziałów było przyczyną zrozumiałego oburzenia wśród ludności, które to stało się jeszcze większe, gdy o wczesnym poranku, w sobotę, 22. sierpnia, pojawiły się w mieście pierwsze patrole kozackie.

Wtedy zaczęła się dzika ucieczka. Każdy pakował najpotrzebniejsze rzeczy i z plecakiem na plecach, dziećmi za rękę, uciekał przez miasto. Kto posiadał furmankę, znajdował się w dogodnym położeniu i mógł zabrać jakieś pledy i pierzyny. Taką szansę miało jednak niewielu. Ucieczka przedstawiała rozpaczliwy obraz. Nigdy nie zapomnę płaczących dzieci, przepełnionych strachem twarzy matek i zatroskanych min ojców.

Rzuciłem się do telefonu. Po długich wysiłkach udało mi się w końcu około szóstej rozmawiać ze sztabem generalnym w Olsztynku (Hohenstein). Na moją prośbę o wyjaśnienie kapitan obsługujący telefon powiedział, iż dla Niborka nie zachodzi żadne szczególne niebezpieczeństwo. Miałem przekazać to obywatelom i poprosić ich, by pozostali na miejscu. Polecenie to natychmiast wypełniłem. O godzinie ósmej rano udałem się zatem do ratusza, by zawiadomić telefonicznie o stanie rzeczy prezydenta okręgu administracyjnego miasta Olsztyn (Allenstein) oraz by prosić o wytyczne co do postępowania. Powiedział mi, iż powinienem postępować wyłącznie wedle własnego uznania.

Wtargnięcie żołnierzy
Ledwie zdążyłem odwiesić słuchawkę, usłyszałem strzały na ulicy. Udałem się przed ratusz i zobaczyłem, jak z ulicy Zamkowej (Burgstraße) przez Mały Rynek (kleiner Markt) nadchodzi spora ilość żołnierzy strzelając przy tym na wszystkie strony, w domy i wzdłuż ulic.

Poleciłem wszystkim osobom na ulicy, by udały się do domów. W tym samym czasie w uliczce między hotelarzem Neureiter i handlarzem Mehl wynurzyli się dwaj jegrzy (pruscy strzelcy), którzy przyjęli oddziały kozackie bronią szybkostrzelną. Kozacy natychmiast zrobili odwrót i pogalopowali z powrotem drogą, która przybyli, nieustannie strzelając. Część jechała chodnikiem i wybijała lancą wszystkie witryny.

Pewna ilość lanc wypadała przy tym żołnierzom i podnoszona była przez mieszkańców. Jednemu z Kozaków została odcięta droga do ulicy Zamkowej. Skoczył on ponad Dużym Rynkiem (großer Markt) bezpośrednio przede mnie, zatrzymał się w pewnej odległości i oddał strzał w moją stronę, który przeszedł ponad moim prawym ramieniem. Kula z drugiego strzału trafiła oba konie jedynej rolniczej furmanki prosto w gardziel. Zaprowadziłem z rynku silnie krwawiące zwierzęta w jakąś tylną ulicę. Kozak pogalopował dalej przez Świński Rynek (Schweinemarkt).

Postrzelone osoby
Podczas strzelaniny Kozacy – pomijając poważne uszkodzenia licznych domów – poranili ludzi, a część ciężko. Tak też mistrzowi dekarskiemu Obst wystrzelone zostało oko; zajmująca się ogrodnictwem, wdowa Koslowski, która wystawiała na rynku warzywa na sprzedaż, dostała strzał w brzuch, w skutek którego później zmarła; czeladnik piekarski dostał strzał w brzuch, przez który musiał on leżeć w szpitalu przez wiele tygodni.

Emerytowany komornik sądowy Karl Kühnaft dostał strzał w głowę po czym ukrył się w piwnicy. 4 września został tam znaleziony martwy. Dla około tuzina innych osób skończyło się to lekkimi postrzałami.
Wspomnienia Kuhna wskazują na fakt, że jakaś część mieszkańców Nidzicy, mimo powszechnej mobilizacji i wkraczających Rosjan prowadziła w miarę normalne życie. Na targu co prawda pojawił się tylko jeden wóz, ale analizując choćby rany poniesione przez cywilów można dojść do wniosku, że ponieśli je jako bierni obserwatorzy działań wojennych, które zaskoczyły ich podczas codziennych obowiązków.

Zamordowani młodzi ludzie
Już jednak przed wkroczeniem do miasta Kozacy ci dopuścili się wielu mordów na szosach w okolicy Zagrzewa (Sagsau). Pewien nauczyciel z Niborka udał się do prac na polach z uczniami ze szkoły dokształcającej, do leżącego na granicy majątku Zagrzewa. Gdy tylko dowiedział się o przybyciu Kozaków, wysłał on część uczniów na przełaj, a czterech wzdłuż szosy prowadzącej do Niborka.

Ci zostali doścignięci przez Kozaków i zastrzeleni lub powaleni kolbami. Dopiero cztery tygodnie później znaleziono zwłoki czterech młodych ludzi w jakiejś piaskowni obok szosy. Dwaj z nich byli mocno poranieni na głowach i rękach.
O ile udało mi się zatrzymać dużą część uciekających obywateli, tak teraz po drugim najeździe Kozaków uciekło jeszcze więcej.

Ponad połowa mieszkańców opuściła miasto. Zawiedli mnie wszyscy moi urzędnicy, oprócz jednego funkcjonariusza policji, który musiał nadzorować czterech więźniów i dlatego nie mógł uciec. Wszystkie sklepy pozamykano. Natychmiast przypomniałem sobie pewien komunikat ówczesnego starosty powiatu: iż w przypadku wkroczenia Rosjan do naszego kraju, starości i burmistrzowie zostaną przez Rosjan zabrani do niewoli.

Mimo tego zostałem na swoim stanowisku wypatrując każdego niebezpieczeństwa. Udałem się do mojego mieszkania położonego przy ulicy Dworcowej (Bahnhofstraße), by zobaczyć się z rodziną, dom jednak zastałem zupełnie pusty.

Kolejny odcinek fascynujących dziejów Nidzicy z okresu bitwy tannenberskiej opowiedzianych przez Andreasa Kuhna już za tydzień.

Tłumaczenie książki Andreasa Kuhna pt. „Die Schreckenstage von Neidenburg in Ostpreussen” wydanej w Minden w 1915 r. odbywa się na potrzeby filmu dokumentalnego pt. TANNENBERG 1914 w reżyserii ks. Przemka Kaweckiego SDB (Mazurskie Tajemnice) i możliwe jest dzięki Witoldowi Zagożdżonowi, który udostępnił egzemplarz oryginału znajdujący się w jego kolekcji. Tłumaczeniem zajęła się nidziczanka, Dorota Przybysz.

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna